Jazde w strone Wietnamu zaczynamy zaraz po zmroku, klimatyzacja niby
jest ale kierowca nie chce jej wlaczyc... Goraco. Kilka godzin przes
switem dojezdzamy na otwierane o 7 przejscie. Fakt odnotowujemy i
wracamy do spania. Ok. 6 posileni ustawiamy sie w tlumie do okienka. Tam
wisi informacja - w soboty i niedziele, jako dni nieoficjalnego
urzedowania uprasza sie o oplate w wysokosci 1$ za glowke. Miejscowi
placa, my placimy. Po stronie wietnamskiej oplata "stemplowa" - 2000DNV
(0.15$) i przy odbiorze paszportu dolca za wydanie chca. Odmawiamy
pytamy i oczekujemy wyjasnien. Jasne, paszport laduje z boku i pan jakby
nigdy nic rozdaje dalej pobierajac latwo kase od reszty, w tej sytuacji odpuszczamy i przyciagajac uwage tego buca dajemy dwa baksy.
Jedziemy dalej, skierownik sie zlitowal wreszcie i wlaczyl nawiew.