Z rana opuszczamy Moni i serpentynami zmierzamy do oddalonego o 2godziny Ende.
Korzystajac z uprzejmosci raczkujacego biura informacji – zostawiamy plecaki i idziemy na miasto. Wpadamy na bazar rozejrzec sie za jakims suwenirem). Miasteczko typowe dla Flores – kilka ulic na krzyz, targ, parking busow poza centrum, piekne wzgorza wkolo itp. Po dluzszym spacerze dostajemy sie na miejsce skad mamy szanse pojechac dalej – do Bajawy. W pieknym stylu ustalamy korzystna dla nas cene (2x30000). i po dwoch rundkach po miescie wyjezdzamy. Dosiada sie dwojka angoli i pewnym siebie berapa? zapytuja o koszta – gosc pokazuje 7 palcow – (2 x 35000Rp). Nastepuje niesmiala proba w postaci drzacej lapki z piecioma, nie daje rady, wiec inglisz wyciaga 150000 (!) i dostaje 10000 reszty od oszolomionego swym szczesciem busiarza. Widoki po drodze powalaja – wulkanyyyyy!. Dojezdzamy do Bajawy.