Wieksze promy staja pomiedzy wyspami a do nich doplywa sie lodka dlugorufowa.
Okolo kilometra do brzegu Adangu i podobnej odleglosci od Ko Lipe - w sasiedztwie duzego statku gosc naszej lodeczki wyczynia jakies glupoty co nieomal konczy sie wyladowaniem w wodzie osmiu osob z nami wlacznie (i plecakami). Fale ktore robi prom tak rozkolysaly to czulenko ze nabieramy wody do srodka. Szczesliwie ladujemy sie na duzego brata i zestresowani takimi akrobacjami ruszamy do Pak Bara.
W porcie zjadamy cieply obiadek i grzejemy minivanem do Hat Yai.
Miasto spore, betonowe i wysokie. Tam nie wiedzac do konca co zrobic decydujemy sie w ostatniej chwili na autobus prosto do Kuala Lumpur. Mamy maly kociolek w glowkach co zrobic dalej z naszym malym planikiem podrozy...