Geoblog.pl    wojtan    Podróże    Dookola Azji    Przed swinskim rokiem
Zwiń mapę
2007
14
lut

Przed swinskim rokiem

 
Chiny
Chiny, Lhasa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13490 km
 
Z Gyantse wyjezdzamy z rana - prosto Lhasy. Dobry nastroj podtrzymuje pogoda, wspaniale blekitne niebo, powietrze o doskonalej przezroczystosci i SLONCE.
Sama przejazdzka zaczyna sie przygodowo - po 30 minutach jazdy lapiemy gume.
Kwadrans srednio zrecznej pracy naszych druhow i jedziemy dalej. Ciezko powiedziec czy to sprawa aury czy rzeczywistego uroku krajobrazu, ale wszystko dzis wydaje sie ladniejsze. Mijamy tamy i rozlewisko w dolinie dojezdzajac do przeleczy Karola (5010m).
Lancuchy gor zachwycaja mimo czwartego dnia z rzedu w podobnym srodowisku.
W pewnym momencie widac wkolo caly wianek gor z rosnacym przed maska samochodu ponad 7000. Spedzamy na przeleczy jakis czas walesajac sie wkolo w zwolnionym tempie. W rownie imponujacej scenerii zjezdzamy do Nagarce. Kolejny etap przejazdu to droga wzdluz bardzo poszarpanego brzegu jeziora Jamdok-c'o - jednego z najswietszych dla Tybetu. Meandrujac wspinamy sie na Kambala Pass (4793m), skad kontemplujemy widok na czesc jeziora i gory (oczywiscie:)).
Do Lhasy dojezdzamy niedlugo przed zmrokiem do hoteliku przynajmniej tak fajnego jak w Gyantse. Hitem wieczoru sa podgrzewane materace. Lhasa wydaje sie nam bardziej nowoczesnym osrodkiem niz sie tego spodziewalismy, blizej mu do sredniego miasta amerykanskiego niz polskiego. Chinczycy zainwestowali tu kupe kasy.., latwo nie puszcza). Droga do L. jest naprawde warta przejechania, nam Tybet podoba sie bardziej niz Nepal, dotyczy to zarowno ludzi, kultury i krajobrazow.
Kolejnego dnia rano zastanawiamy sie czy jedza w hotelach cos innego niz jajka z chlebem na sniadanie (wliczone w cene..). Dzis ruszamy na Potale.
Niegdys siedziba rzadu tybetanskiego, dzis atrakcja turystyczna. Mieszkajacy tam mnisi administruja zabytkiem a sam Dalaj Lama jak wiadomo na wygnaniu w Indiach.
Wchodzimy bez pospiechu po stromych rampach i schodach. Palac w pierwotnej formie zostal zbudowany w VII wieku przez krola Songtsana Gampo (dzieki niemu zaczeto praktykowac buddyzm w Tybecie). Trudno spamietac ile odwiedzilismy pomieszczen, kazde z nich bylo rownie imponujace. Po godzinie spacerowania czlowiek zdaje sobie sprawe jak ogromna jest budowla, ile skarbow miesci. Wszedzie zauwazalna jest drewniana, rozrzezbiona konstrukcja, malowana z wielkim kunsztem. Razem z przedstawieniami bostw i oswieconych mezow, obrazy budza dziecieca fascynacje podsycana filmami przygodowymi. Na lanczyk zjadamy Bobi - taki nalesnik.
Po posilku idziemy do swiatyni Dzokang - jednej z najstarszych w calym Tybecie.
Niezatarte wspomnienia pozostawily tradycyjne ubiory pielgrzymujacych - podroz w czasie i przestrzeni. Wewnatrz znajduje sie najswietszy wizerunek Buddy, ktory wyznawcy musza zobaczyc choc raz w zyciu by nie odrodzic sie w gorszej postaci.
Wykonana ze zlota i wysadzana drogocennymi kamieniami statua pamieta czasy Songtsana Gampo. W sali zgromadzen spiewnie mantrowali mnisi. W obecnym czasie, ze wzgledu na zblizajacy sie Nowy Rok - najwazniejsze swieto w kalendarzu, pielgrzymow sa tysiace, z najdalszych zakatkow prowincji.
Nastepnego dnia z samego rana jedziemy na polnocno- zachodnie zbocza doliny - do klasztoru Drepung (niegdys podobno najwiekszego na swiecie - ile razy to juz slyszelismy..). Przed "rewolucja kulturalna", kiedy to chinczycy niszczyli na potege wszystko co tybetanskie zylo tu ok. 7000 mnichow. Dzieki wczesnej porze nie ma prawie ludzi. Znowu zaczynamy zapominac o rzeczywistosci poza murami. Obiektywnie wnetrza sa piekne, ale nam szczegolnie spodobalo sie otoczenie, sylweta miasta-klasztoru, dziedzince, strome uliczki ze schodami, codzienne zajecia mnichow i tlo, ktore stanowia wzgorza opiekunczo obejmujace osade. Po zjechaniu do stolicy przekaska i poprawa ciastkiem. Jedziemy do kolejnego miejsca - klasztor Sera (jednego z podpor panstwa tybetanskiego - obok Drepung i Gandon). Do dzis jest on waznym centrum teologicznym - dziala przy nim piec szkol.
Na tym konczy sie nasza przygoda z luksusem i zorganizowanym zwiedzaniem, co do drugiego - na szczescie, ale przy pierwszej opcji moglibysmy zostac:)(troche sie zresetowalismy). Robimy zakupy na podroz pociagiem do Chengdu - 49 godzin i 3400 km - na twardym siedzeniu). W miedzyczasie robi sie ciemno, slonce zachodzi co oznajmiaja setki petard i fajerwerkow. Obchody nadejscia nowego roku rozpoczete!
Pierwszego dnia wypedzane sa z domow zle duchy - podpalane sa slomianki i wyrzucane do stosow plonacych na ulicy, czasem z czescia inwentarza. Co chwila wybiegaja postacie z pochodnia w dloni siejac poploch na zewnatrz. Ten Nowy Rok celebrowany jest bardzo hucznie. Same wystrzaly nie ustaja przez conajmniej dwie godziny.
Gdy znalezlismy sie na glownym skrzyzowaniu grad eksplozji uniemozliwial calkowicie porozumiewanie sie, a niebo i otoczenie mienilo sie pomaranczowym kolorem.
Jeszcze w trakcie idziemy na zupe-wszystko (warzywa, makaron, pierozki, mieso, grzybki, kielki...) z glinianego naczynia.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
wojtanki
wojtanki - 2007-02-17 16:14
zdjecia pojawia sie za kilka dni, nie widac sprzetu...
pozdrawiamy wszystkich, Szczesliwego Swinskiego Roku!
 
F
F - 2007-02-17 16:18
Szczesliwego Śwnskiego Roku, właśnie jem obiad i czytam widze że i wy jesteście przy necie to pozdrowienia ode mnie i Ani !!!!!!!
 
F16
F16 - 2007-02-18 10:26
Życzę Wam szczęśliwego nowego chińskiego roku oraz dalszych niezapomnianych wrażeń z podróży!
Nadal czekam na zdjęcie Bogini Matki Ziemi i zdjęć z dachu świata.
Pozdro :)
 
ciocie z Nowego Sącza
ciocie z Nowego Sącza - 2007-02-21 12:41
coś wspaniałego. Trzymajcie się.
 
mama
mama - 2007-02-26 11:01
Pozdrawiam bardzo goraco!Szkoda ze nie przeslaliscie wiecej zdjec z powitania Roku Swini bo jak pisala polska prasa 1/3 ludnosci ekstatycznie witala nadejscie Swini,jak wyczytalam roku szczesliwego,ale i obfitujacego w dramatyczne wydarzenia.Ja go przywitalam zielona herbata YUNNAN-tez dobrze.Czytajac Wasze komentarze i ogladajac zdjecia uswiadamiam sobie jak niewiele swiata widzialam i ze z pewnoscia w tamte strony nie zawitam.Pozostaje sila wyobrazni i niecierpliwe czekanie na Wasz powrot i nie publikowane jeszcze wrazenia z pewnoscia rownie ciekawe!Sciskam bardzo mocno,uwazajcie na siebie.PA
 
 
wojtan
ania szewczyk wojciech świątek
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 181 wpisów181 208 komentarzy208 590 zdjęć590 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
15.11.2006 - 25.08.2007