W autobusie bylo zimno jak diabli, wialo przez nieszczelne drzwi i okna, na zewnatrz ok 0C. O 4:30 wjechalismy na dworzec w Ganganagarze, miescie w ktorym nie ma nic interesujacego. Czekalismy na autobus odjezdzajacy o 5:30, zimno...
Po krotkich dyskusjach dostajemy miejsca obok siebie i w tej chlodni dotaczamy sie do Bikaneru. Slonce ogrzalo nas troche, wiec majac czas do nastepnego autobusu idziemy zobaczyc kilka miejsc. Na pozcatku bylismy w niespecjalnie ciekawym budynku Akademii Rolniczej. Lazilismy sobie w kolko, ale czas zaczal sie kurczyc co pchnelo nas w kierunku palacu maharadzy Ganga Singhji. Wspanialy zielony ogrod, nastojowy dziedziniec i piekne zdobienia tworza kompletny obraz pozwalajacy poczuc klimat minionej epoki. Dzis w czesci przeksztalcony na hotel, w pozostalych pomieszczeniach dalej mieszkaja potomkowie wielkiego wladcy. W goscinnej komnacie, do ktorej chetnie zaprosili nas lokaje, wisi kilkanascie skor z roznych drapieznych stworzen, malowidla na ktore uzyto 12 kg zlota i antykow gora. Ledwie zdazylismy na autobus.