Kolo 14 super duet wysiada w Irkucku, gdzie wskakuja na aeroplan i do Moskwy, potem Lwowa. Zegnamy się i foto dla pamieci strzelamy – było dobrze, razem mielismy szczescie.
Za oknem wielki jak morze Bajkal, rodzinki się plazuja, grile zarza, sloneczko operuje, luz.
Co do wrazen a propos syberyjskiego olbrzyma to z okna nie można mieć innych niż bardzo srednie – prawie nic ciekawego nie widac. Kolejna stacja a babuszek dalej niet, dobrze, ze jestesmy przygotowani i dodatkowo wyposazeni w zupy i zupki przez Macka i Jurka – za co jeszcze raz dziękujemy! Za oknem szaro, 80% czasu widok z okienka stanowia brzozy i jakies krzaki, którymi dawno wysadzono pobocze – by nie widziec co tak piszczy za nimi po mijanych wsiach i miasteczkach. Dni spedzamy na rozmowach z Marta, Radkiem i Grzeskiem, czasem jakies piwo czy wino wypijamy (zdrowie Marty!- po drodze), wodki nie maja. Poznajemy Anie z wycieczki grupowej nad Bajkal, która często do nas zaglada i milo nam się gaworzy (i pozdrawiamy!). Nie stajemy na dluzej niż 20 minut. Koszt pociagu z UB do Moskwy to 120-pare$ - za kupiejny (plackow w mongolii brak). Na terenie M. dostajemy nawet jakies babeczki, jogorcik i krowi jezyk. Mijamy jakies gowienko znaczace wjazd do Europy – niby obelisk. Ural wyglada jak pagorki swietokrzyskie, przynajmniej tutaj.
Ostatniego dnia przyplyw radosci w zwiazku z bliskoscia celu (posredniego). Zjadamy sniadanie z Greskiem, Marta i Radkiem, zegnamy z Ania i około 11 mimo glosow prowadnicy - ze to jeszcze za wczesnie, wysiadamy we Wlodzimerzu. Pierwsze spotkanie z Rosja. Już z dworca widac, ze bedzie na co patrzec. Wyskoczylismy wczesniej, ok200km przed stolica, aby nieco przeyjrzec się miastom Zlotego Pierscienia wokół Moskwy.
Bagaze zostawiamy w przechowalni, sprawdzamy pociagi dalej (do Petersburga – wielki problem, do Moskwy - żaden), Wlodka zostawiamy na wieczor i od razu jedziemy do Suzdalu.