Z Pingyao osobowym twrdym dostajemy sie do Tayiuanu, gdzie kilka godzinek spedzamy na necie - w oczekiwaniu na pociag do Datongu. Gdy wrocilismy na stacje znowu, tlumy. Przepychamy sie z ludzmi by zapewnic miejsce plecakom w pociagu.
W Datongu (ok. 6:30) czekamy na otwarcie informacji - by dowiedziec sie jak dojechac do Erenhotu - w okienkach zdaja sie twierdzic, ze pociagu nie ma... Gdy wreszcie zjawia sie mowicy niezle po angielsku pracownik (!), upewniamy sie, ze po szynach tam nie zajedziemy. Po 5 minutach odmawiania wycieczek do okolicznych atrakcji wychodzi na jaw, ze sa nieopodal autobusy do nadgranicznego Erenhotu za 91Y, ueee...
Udaje nam sie znalezc autobusik za 72Y ale pojawia sie problem z kasa - trzeba nam wymienic 10$. W koncu biegajac po dworcu udaje sie wymienic u bialaskow i wpakowac sie do gotowego do startu autobusika. Jedziemy.
Widaki za oknem monotonne, czasem przejezdzamy przez jakies miasteczka (Mongolia Wewnetrzna-Chiny), poza tym teren lekko faluje, brak/malo drzew, jeden kolor...
Z postojem gdzies na trasie docieramy na 16. Z tego co sie naczytalismy, w ksiegarniach obcojezycznych Pekinu, pociag po stronie mongolskiej do Ulan Bator odjezdza o 17 = nie ma wiele czasu. Ruszamy z buta ale po kilometrze stwierdzamy, ze nie dojdziemy na czas - granice mozna tylko przejechac (samochodem) wiec zatrzymujemy taksiarza i ustalamy co trzeba. Po kilku minutach stajemy przed granica a gosc mowi - z tlumaczeniem "zyczliwych" zbieglych, ze przez granice to axi nie pojedzie. Zloscimy sie ale po wizycie u pogranicznika okazuje sie ze to prawda, chinski zdradliwy jezyk. Rozgladamy sie we wskazanym kierunku za okazja. Pasazerow przez granice moga brac jedynie dzipy i podobne (wiec odpada dogadywanie sie z tirowcem), oczywiscie wykorzystuja to, ze w tej sytuacji jestesmy tylko my i zadaja za duzo kasy(100Y=ponad 13$ - za 2km jazdy:[). W kazdym pojezdzie kilkunastu mongolow ulozonych warstwami. Po 20 minutach krecenia sie w kolko nikt z czekajacych i podjezdzajacych nie chce jechac za 10$ (a juz do tej stawki nas doprowadzili..).
Bardziej dla zartu macham na duzy, nowy i terenowy samochod policji mongolskiej. Zatrzymali sie ! Nic nie mowimy o kasie, rzucamy plecaki, bierzemy karty wyjazdu i ruszamy. Po chinskiej stronie wszystko idzie szybko, podjezdzamy kilkaset metrow i stajemy w kolejce do mongolskiego okienka. Tam znowu mamy troszke nerwowki (plamy po chinskiej wizie pod mongolska), ale idzie jak z platka, a pan z okienka i panienka mowia Dzien Dobry! Po 5 minutach podjezdzamy pod komisariat obok dworca kolejowego, a policjant wysiadajac mowi by z diengow wyskakiwac. Dajemy 5000Tgr (wymienionych na grznicy - czyli 4,5$) za nas oboje gdy on chce 100Y (zna stawki). Mowimy, ze my studenteria i nie mamy i badz pan czlowiek - pomamrotal cos pod nosem i poszedl...