Za cene nizsza niz twarde siedzenie w pociagu, dojezdzamy na lezaco - sypialnym autobusem do Shenzenu. Raz na jakis czas budzi nas niekontrolowany podskok (mamy guzy, o szybe...).
W Shenzenie swiat zmienia sie wyraznie. Pierwsze miasto chinskie na naszej drodze, ktorego najbardziej reprezentatywne obiekty wygladaja na nowe, mlodsze niz 15 lat ( w przeciwienstwie do masy ciezkawych i ponurawych posagow przejsciowej epoki w poprzednio odwiedzanych metropoliach). Wysiadamy na nowym - nie glownym - dworcu, skad z pomoca mlodego krawaciarza jedziemy miejskim autobusem w strone HK, Sprawnie przechodzimy przez granice zamieniamy kase i wskakujemy do miejskiej kolejki. Po okolo 40 minutach wysiadamy na koncowej stacji, gdzie dowiadujemy sie, ze nasz bilet nie pokrywa calosci trasy (na skutek naszej pomylki). Na te okolicznosc sa rewelacyjnie przygotowani - idziemy do budki Fare adjustments i placimy roznice otrzymujac nowa karte.