Geoblog.pl    wojtan    Podróże    Dookola Azji    Tana Toraja
Zwiń mapę
2007
18
kwi

Tana Toraja

 
Indonezja
Indonezja, Rantepao
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 26724 km
 
Do Rantepao przyjezdzamy po poludniu, chwile przed codziennym ulewnym deszczem. Szybko znajdujemy hotel (35000Rp/2os.) i wychodzimy na jedzonko. Wstepujemy na net ale chodzi tak wolno, ze mozna sie poplakac.
Wstajemy wczesnie by ruszyc na zupe - baze dla antymalarycznego, chemicznego swinstwa, ktore dzis lykamy. Niestety minelismy sie z gosciem majacym dostarczyc nam swoj motocykl. Zahaczamy o informacje turystyczna i wysluchujemy co warto i gdzie jest... Potem rozgladamy sie za mechanicznym koniem, lub kucem raczej.
Po chwili dostajemy w swoje rece Jamaszke z benzyna za 50000Rp. Wkladamy po helmie i ruszamy w opracowana przez Anie trase. N apierwszy ogien w TT idzie Kete Kesu - jedno z najbardziej znanych miejsc w okolicy. Tam po raz pierwszy z bliska, widzimy to, co z Indonezja kojarzylo sie zanim tu dotarlismy. Szereg autentycznych - starych domow w typowym ukladzie - frontem do traktu oddzielajacego domostwa od nieco mniejszych spichlerzy na slupach (na ryz). Wypadaloby zaczac od pochodzenia formy chat - a w szczegolnosci ich dachow. Tongkonany przypominaja w bocznej elewacji poroze bawolu - zwierzecia czczonego przez ludnosc Toraji ze wzgledow mitologicznych i ekonomicznych. Domy lokowane sa zawsze na osi polnoc - poludnie, krotkim bokiem do glownej ulicy. Ksztalt dachu osiaga sie przez ukladanie warstw cietego pedu bambusa na idealnie wyprofilowanych belkach i podporach (konstrukcji). Kazdy budynek posiada obowiazkowo rzezbiony (lub prawdziwy) bawoli leb - zawieszony od przodu - stanowi o prestizu (zamoznosci) zamieszkujacych go ludzi. Slup wspierajacy nadwieszony dach to miejsce "ekspozycji" poroza bawolow (im wiecej, tym lepiej). Do tego cala chata pokryta jest malowidlami i rzezbieniami ukazujacymi zwierzeta domowe lub tradycyjne wzory. W Kete Kesu ogladamy jeszcze groby w skalnej scianie i bardziej niesamowite - starsze, wiszace trumny (na zamocowanych do klifu balkonach). W Palatoke - podobne widoki. Boczne drozki jakimi przemierzamy okolice gwarantuja piekne obrazki o soczystych kolorach. Kazdy plan, od gorzystego tla przez ryzowe pol ipalmy do pozdrawiajacych, smiejacych sie dzieciakow i uciekajacych spod kol jaszczurek - cieszy oczy. I tak plynelismy z usmiechem na gebie przez kolejne - Randan Batu, Balik, Sangalla, Suaya, Kambira (pochowek dzieci w drzewie). Mimo ze sa chrzescijanami (glownie) to ceremonie pogrzebowe roznia sie zdecydowanie od nam znanych. W lemo ogladamy skalne groby pilnowane przez tau-tau, ktorych tutaj wiele. Tau-tau to naturalnej wielkosci rzezbiona postac zmarlego - odziana, siedzaca lub stojaca i wpatrzona przed siebie. W zamierzeniu ma strzec grobowca, ale ostatnimi czasy zlodzieje pladruja katakumby, ktore podlug tradycji wypelniane sa osobistymi rzeczami zmarlego. Po obejsciu skaly z galeriami schodzimy do wioski ponizej, gdzie zaskakuje nas sytuacja - oto trafilismy na pogrzeb. Dowodzi to,ze slowa spotkanego wczoraj typka (przewodnika miejscowego), co chcial nas za "drobna" oplata zabrac do wsi na tradycyjny pogrzeb - byly klamstwem - mowil ze dzis jest tylko jeden i w innym miejscu. Jakkolwiek nie chcielismy brac udzialu w takiej organizowanej atrakcji - choc presja jest duza, bo wszyscy (prawdopodobnie) odwiedzajacy Toraje ogladaja te ceremonie, to trafienie tam przypadkiem dalo nam troche satysfakcji. Widok zalatwil nas na ulamek sekundy - prawie weszlismy w kaluze krwi z porozrzucanymi wkolo kawalkami skory i wielkim odcietym lbem bawola, polozonym w centrum na palmowych lisciach. Przypomnial nam sie Pakistan (Id).
W drodze powrotnej zatrzymujemy sie jeszcze w Londa, w miejscu gdzie narodzila sie tradycja chowania ludzi w erongach (drewnianych trumnach), skladanych w jaskiniach. Ania mowi ze poczeka, mam isc sam. Biore jednego jej klapka (moj sie rozerwal na poprzednim przystanku) i dwie czolowki. Dziekuje za uslugi chlopakom z gazowa lampa i wchodze do srodka - ciemnosc widze. Wlaczam latarki i dreszcz przebiega mi po plecach - wsrod fantazyjnych form gladkiego, skalnego wnetrza porozmieszczane sa trumny na piedestalach i polkach ze szczezacymi sie czaszkami. Zagladam w niski korytarzi obserwuje w tej ogromnej ciszy otoczeni - ludzkie szkielety, trumny i swobodnie opadajacym po nich draperiom azurowych firanek. Pierwsze skojarzenie z odleglego dziecinstwa - skarb piratow. Szukam wzrokiem czaszki z zasklepionym oczodolem.., uaa! Nie ma, ale cisze zmacil jakis dzwiek zza rogu - szczur pewnie, pomyslalem sobie i szukam dwoma promieniami lokatora, sadzac ze speka i ucieknie.
W jednym momencie dzwiek sie lekko nasilil i z czerni wylonil sie nietoperz, podlatujac na metr czy poltora przede mnie. Byl tak wielki - mialem wrazenie, ze byl na wyciagniecie reki. W obrysie serca okolo 50 cm szerokosci. Trwalo to dwie sekundy - wylonil sie, "stanlal" w pozycji znanego wszystkim Czlowieka Nietoperza, co to zamierza wlasnie dac nura w odmety skalanego nierzadem i przestepczym procederem miasta. Mowiac elegancko prawie narobilem w spodnie. Ogladam jeszcze jedna komnate, z zawieszona na chaotycznie zblokowanych w skale belkach trumna. Wracam do wyjscia. Naswietlam jeszcze jedno zdjecie, gdy u wejscia pojawia sie para z Francji z gadajacym bez opamietania przewodnikiem i rozswietlajaca calkowicie wnetrze megalatarnia. Czar prysl i klimat gdzies ulecial... Wrocilismy do Rantepao, zataczajac petle w poludniowo - wschodniej czesci Tana Toraji. Wpadamy do naszego pokoju na moment i jedziemy dalej. Zanim odwiedzim polnocne rubierze, wpadamy na bazar za miastem. Zjadamy zupe i kupujemy slodkosci (miedzy innymi banany w ciescie) oraz odkrycie - owoc salak. Smakuje jak dojrzala czarna jezyna - do kwadratu, a pokryty jest skora jakby zdjeta z weza. Opuszczamy rejon bazaru kierujac sie w strone Palawy. Kazda z drog na zalety trasy widokowej a do tego pogoda zaczyna sie zmieniac - z jednej strony opadajace slonce, z drugiej ciezkie, wielowarstwowe deszczowe chmury. Od kilku postojow sprawdzamy stan zbiornika paliwa (wskazniki nie dzialaja) szacujac czy da sie wy konac plan bez tankowania. W Palawie zachowalo sie 11 autentycznie starych i doskonale zachowanych przykladow domow Tong-konan. Swietne jest rowniez to, ze zyja w nich nadal ludzie - wlasnie odbywal sie mecz miejscowych dzieciakow w pile pomiedzy spichlerzami a chatami. Jeden z domow obwieszony jest chyba setka bawolich rogow - klasa. Wracajac odbijamy do Bori, gdzie maja sie nam ukazac obeliski dopelniajace "oferte" TT. Niefortunnie wybieramy niewlasciwy zakret i bladzimy przez kilka kilometrow (benzyna!). Z pomoca miejscowych i podstaw bahasa indonesia odnajdujemy trop. Zjezdzajac spory kawalek na luzie i mijajac kolejna wies - docieramy. Sa menhiry znaczace dwa kregi wokol zawieszonego na drzewie "domku" i obszar ten byl miejscem wysylania zmarlych na tamten swiat.
Niebo powoli szarzeje a my jestesmy gdzies poza glownym szlakiem, paliwka powoli brakuje i zbliza sie godzina oddania sprzetu. Zwalniajac co jakis czas do zera - dziury niewiarygodne - pokonujemy kilometr za kilometrem, zaczyna mzyc. Ludzie pokazuja nam skroty do R. i jakims cudem dojezdzamy przed deszczem, kilka minut po 18, na suchym baku do celu:).
Pozostale dwa dni spedzamy naleniwych spacerach po okolicy i zapoznawaniu sie z jego folklorem. Nocnym autobusem ruszamy do Makassaru. Przejazd mial trwac 8 godzin, ale liczylismy ze sie przeciagnie i nie wyladujemy tam w srodku nocy. Kierowca jechal jak waryjat, ale postoje byly czeste. Przed switem budza nas jednym powtarzanym slowem Makasar! Rozgladamy sie, a tu zadnych punktow odniesienia - jakas obwodnica, nie wysiadamy. Udalo sie w koncy wyegzekfowac podwiezienie do centrum. Najtansze autobusy oferuja usluge "od drzwi do drzwi" w walce o klienta, trzeba sie tylko uprzec.
W Makassarze swita.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
wojtan
ania szewczyk wojciech świątek
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 181 wpisów181 208 komentarzy208 590 zdjęć590 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
15.11.2006 - 25.08.2007