Hekou - jeszcze po stronie chinskiej, powitalo nas wyraznie wyzsza temperatura i wilgotnoscia powietrza. Niby slonce nie swieci, niby nie ma upalu, a czlowiek poci sie jak mysz. Po 10 minutach stajemy przy granicznym moscie - zamkniety, otwieraja o 8:00.
Korzystajac z chwili czasu idziemy na sniadaniowy rosol i zazywamy pierwsza dawke Lariamu. Odprawa poszla calkiem sprawnie, ale jesli chodzi o wize to niestety kraj musimy opuscic przed 11 Marca. Przeszlismy sie 3 km na stacje witani przez kierowcow kolejnej wariacji riksz (z siedzeniem z przodu). Jestesmy w sama pore, za 3 minuty odjazd pociagu do HaNoi. Kupujemy bilety w pospiechu tracac glowe po drodze - przez moment wydawalao nam sie ze stracilismy aparat.., byl w plecaku. Zdazylismy.
Pociag byl spoko, wygodnie i w porownaniu z Chinami - tanio.
Widoczki za oknem bardzo przyjemne, przyroda zmienila sie troszke, na polach widnieja punkciki w stozkowych kapeluszach. Zawsze kojarzylismy to nakrycie glowy z Chinami, a typowe jest wlasnie dla Wietnamu.