O 6 wyjezdzamy z Delhi i po ok pieciu godzinach jazdy urozmaiconej zupa pomidorowa w wydaniu indyjskim (dobry sikh) docieramy do celu. Na dworcu czekaja na nas rykszarze, ktorzy czasem wpierdzielaja nas niesamowicie, rzadko ale jak sie prawdziwy nachal trafi to koniec. Jak zwykle decydujemy sie na autobus. Dojezdzamy do sektoru nr 17 - bus stand, zostawiamy bagaze i robimy jeszcze rozeznanie jak potem wyjechac do Amritsaru (ktory opuscilismy po chwili we wtorek). Okazuje sie ze autobusy w tamtym kierunku odjezdzaja z odleglego sektoru nr 43 (nowy dw. aut.).
Ruszamy spacerkiem przez siatke ulic do pierwszego sektoru - gdzie zlokalizowane sa reprezentacyjne budynki. Troche to zajmuje ale idzie sie milo, taki powiew polskosci daleko od domu. W porownaniu do budowanego w zblizonym czasie Islamabadu tu wydaje sie nam przyjemniej i zieleni jest zdecydowanie wiecej. Chandigarh zostalo zamierzone jako stolica Punjabu, dzielnicy, ktora utracila swe centum administracyjne- Lahore - po Partycji.
Kolejne sektory robia wrazenie zroznicowanych mimo ze uzyto tylko jednego typu budynku :)
Dochodzimy wreszcie do centrum administracyjnego. Piewsze kroki skierowalismy do Wysokiego Sadu gdzie udalo sie nam dostac pozwolenia na wejscie i moglismy zobaczyc go rowniez od srodka. Niestety stawy, ktore znamy ze zdjec w ksiazkach (w ktorych sie pieknie obiekt odbijal) juz nie istnieja.
Kolejnym odwiedzonym miejscem byl Rock Garden, wypelniony rzezbami z roznych smieci- Disneyland w wersji brut.
Pozostale dwa monumenty szwajcarskiego architekta zobaczylismy jedynie z zewnatrz. Pod Sekretariatem rosl sobie centralnie krzaczek gandzi:)
Jako ciekawostke musimy dodac dla nie-architektow, ze miasto mial projektowac polski inzynier Maciej Nowicki, ktory zginal tragicznie w katastrofie lotniczej i zlecenie zostalo przekazane Corbu.
Wyjechalismy popoludniowym autobusem w kierunku Amritsaru.