Mimo iz przyjechalismy do Abbottabadu zmeczeni tego dnia mialo sie jeszcze wiele zdazyc.
Pierwsza byla wycieczka do wioski rodziny Anwar, miejscowosc polozona jest w okolicznych gorach. Jedziemy w odwiedziny do rodziny i oddac pare strzalow z dubeltowki dla zabawy.
Jadac serpentynami podziawiurowionego asfaltu zglebiamy historie rodziny Faisala. Jego przodkowie zawsze mieli wiele do powiedzenia w tym kraju- politycy, biznesmeni- znali wiele osobistosci XX wieku jak np. Jackie Kennedy czy krolowa Elzbieta. W domu prezydenckim zgromadzono niesamowite prezenty otrzymane od tych i innych.
Gdy dojechalismy do Koli rudobrody wujek przywital nas slowami- takich to tu jeszcze nie bylo :) Dowiedziawszy sie o celu naszej wizyty pytal czy chcemy postrzelac z kalasznikowa. Pytanie to pojawialo sie w kazdym z domow (kazdy tu taki sprzet posiada). Nie chcac wzbudzac poplochu w okolicy Faisal z Fahadem sugeruja by zostac przy dubeltowce.
Walilismy z 40 metrow do celu, trafic sie nam nie udalo, ale bylo fajnie i glosno.
Wrociwszy do domu zostalismy rozdzieleni.
Siostry urzadzily babski wieczorek gdzie mialo miejsce malowanie mandhi (tradycyjne przedswiateczne lub przedweselne malowanie rak henna), przebieranie w tradycyjne stroje i malowanie. Zabawa przednia.