Tak dla urozmaicenia kilka informacji o kraju, z kartki i od ludzi z miejsca:
Pakistan stal sie niepodleglym krajem w 1947 roku. Wczesniej nalezal do brytyjskich Indii, ktore obejmowaly rowniez terytorium dzisiejszego Bangladeszu.
Na skutek dazen niepodleglosciowych, popieranych przez Lige Muzulmanska, ktorej udalo sie zdobyc ogromne znaczenie polityczne ustalono podzial kraju na terytoria zamieszkiwane przez wyznawcow islamu i hinduizmu. Partition (podzial) zaowocowal powstaniem Islamskiego Pakistanu i hinduskich Indii (Bangladesz to wczesniejszy Pakistan Wschodni).
Terytorium spornym, ktory pozostal problematyczny do dzisiaj stal sie Kaszmir, zamieszkany przez ludnosc muzulmanska a rzadzony przez wyznawcow hinduizmu. Z duzym prawdopodobienstwem mozna stwierdzic iz ludnosc opowiada sie za przylaczeniem do Pakistanu jednak jest to obszar na tyle istotny strategicznie iz Indie nie moga zgodzic sie na jego oddanie- zrodla glownych rzek Pakistanu- rezerwy wody dla glownie rolniczego kraju.
Ludzie, ktorych spotykamy ubolewaja nad sporem krajow ze wzgledu na: trudnosci zwiazane z uzyskaniem wizy do Indii oraz z ogromem budzetu przeznaczanym na zbrojenia (poza Indiami Pakistan nie ma wrogow). Wiele z napotkanych osob deklaruje iz bardzo chcialoby odwiedzic Indie. Przy tworzeniu Pakistanu popularna byla emigracja majaca na celu manifestacje wyznania.
Cale zamieszanie wokol konfliktu w Kaszmirze znajduje sie obecnie w strefie wplywow tzw."wielkiej polityki", utrzymywane przez mocarstwa czerpiace korzysci z tego rejonu swiata i zabezpieczajace swoje interesy zwiazane z prdukcja i sprzedaza broni. 70 % wydatkow z budzetu przeznaczane jest na zbrojenia (zarowno Pakistanu jak i Indii). W kazdym z wiekszych miast, ktore odwiedzilismy znajduja sie obszerne i wyposazone wojskwe dzielnice zamkniete (Cantonment) zamieszkane przez rodziny zwiazane z armia. Tereny sa widocznie czystsze niz te zajmowane przez ludnosc cywilna, posiadaja rozbudowana baze uslugowa- sklepy w europejskim stylu, obiekty i domy tam budowane sa wyzszego standardu. To wszystko do kupy to na prawde ogromna kasa (..produkowac bron to najwiekszy i najlpszy interes..).
Edukacja jest platna. Bardzo wiele dzieci pracuje i czesto wykonuja ciezkie, fizyczne prace.
Znajomosc angielskiego jest konieczna do otrzymania pracy w armii, policji a nawet szeroko rozumianej pracy biurowej.
Gospodarz podrzucil nas na busa do Starego Miasta,. Dotarlismy sprawnie pod mury fortu. Taki mielismy plan na ten dzien- zobaczyc fort i meczet Badshahi (krolewski).
Wewnatrz samego kompleksu jakos rzadko w ludzi. Lekki nerw na poczatek w zwiazku z cena biletow - miejscowi 5/10rupii, zamiejscowi - 200, rozumiemy 2-3 razy tyle ale 20?, i to bez studenckich znizek zadnych. Trudno, trzeba sie przyzwyczajac przed Indiami.
Idziemy do oslawionego meczetu, ktorego kalka stoi w Deli, identyczny. Bardzo nam sie tutaj podoba, wplyw na to ma zapewne brak tlumow zwiedzjacych. Wykonana z czerwonego piaskowca budowla z zespolonym z nia dziedzincem mogacym pomiescic 60000 praktykujacych, otoczonym przez podcienia, wyglada naprawde zgrabnie. Dochodza do tego wysokie minarety na kazdym z naroznikow placu i ladny budynek wejscia wienczacy strome schody. Posiedzielismy tam chwile grzejac sie w sloncu.
Wychodzac robimy zdjecie panom co stoja sobie w szeregu z irokezami na czapkach, po chwili podchodzi do nas wojskowy. Informuje nas ze bedziemy musieli opuscic teren meczetu bo przebywa tu z wizyta delegacja chinczykow. Rzeczywiscie rzadowe samochody, teraz juz wiemy z pewnoscia ze nie ma tu nikogo ze zwiedzajacych, tylko jak my tu weszlismy? Kierunek mauzoleum maharadzy Ranjit Singh, miejsce kultu wyznawcow hinduizmu, gdzie muzulmanie nie moga wejsc. Dowiadujemy sie od kaplana tego miejsca ze my tez nie powinnismy ale on lubi europejczykow i oprowadza z radoscia. Maja kilka niezlych motywow, na przyklad ich swieta ksiega przechowywana jest na specjalnie zrobinym rzezbionym lozu - teraz zima oblozona warstwami delikatnych kocy i poduszek, a latem jak pokazuje brodacz mamy tu dla niej air condition! Po zakonczeniu opowiesci zachodzimy na herbate do jego celi, gawedzimy jeszcze chwile, wpis do osobistego zeszytu odwiedzin i w droge.
W bramie fortu jeszcze raz wpieprza nas podejscie sprzedawcow, wiec udajemy sie na spacer wokol jego murow. Po 15 minutach spacerowania widzimy jakas otwarta furte - droga prowadzi jakby na mury fortu, ok idziemy sie przyjrzec. Na gorze wyskakuje wojskowy, stajemy ale on tylko sciska nam dlonie i na haslo lahore fort wskazuje reka droge. Tym sposobem znalezlismy sie w srodku, bez biletow.
Po kolei zagladamy w rozne miejsca idac zaraz za izolowana od reszty delegacja wojskowych z roznych krajow. Potem juz sie z nimi witamy ale nic nie mowia o jakimkolwiek reprezentancie Polski, pytaja czy archeologami jestesmy. Odstawiaja nas troche a my podazamy wlasnym tempem.
Zalozenie wielkoscia imponuje ale w szczegole nie jest najpiekniejsze, po drodze jeszcze kibelek i do starego miasta pod murami zejdziemy.
Wychodzac spotykamy jednego chlopaka, zaprasza nas na napoj gazowany i rozmowe podczas ktorej dosiada sie jeszcze jeden facet. Ten okazuje sie byc poeta miejscowym, rozmawiamy o zyciu tu i tam(czyli u nas), ksiazkach i architekturce. Nie mamy nic przeciwko wiec dolacza jego przyjaciel ktory okazuje sie byc szefem tego miejsca, konserwatorem. Zabiera nas jak podkresla w miejsce gdzie zadni zwiedzajacy nie maja szansy wejsc - do piwnic, wygladajacych bardziej jak reprezentacyjna czesc obiektu, tlumaczac ze tutaj w trakcie oblezenia chowali sie mieszkancy fortu. Sciany grube na ok4-5 metrow, ale ogolnie raczej bez napiec. Z powrotem na slonce, pada propozycja by skoczyc z nimi do jednego miejsca gdzie spotykaja sie ze znajomymi i pogrywaja na instrumentach. Muzyka?, oczywiscie! dla pamieci jeszcze ze sklepiku na terenie zabytku -tomik poezji z autografem od szabira (niestety urdu).
Po kilkudziesieciu minutach dojezdzamy na miejsce, ruch niemozliwy na tej ulicy jedna, druga brama, wchodzimy i za kilkkoma sklepikami schody w gore.
Wchodzimy do pomieszczenia gdzie siedzi juz trzech kolesi salam, salam i zasiadamy na poduchach.
Przez nastepne 1,5 godziny wsluchujemy sie w dzwieki skrzypiec, tabli (bebenki) i specjalnej lezacej harmonii, plus spiewy. Graja rewelacyjnie, sa zreszta profesjonalnymi muzykami, skrzypek to nawet dla tv gra czasem, a jego ojciec byl slawnym na caly Pakistan spiewakiem - autorem znanej piesni pt. mamo o mamo!
Pod sam dom zawozi nas znajomy jednego z muzykow.
Milo bylo i materialy dziwekowo - wizualne nagrane zostaly:).