Geoblog.pl    wojtan    Podróże    Dookola Azji    multum
Zwiń mapę
2006
09
gru

multum

 
Pakistan
Pakistan, Multān
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7612 km
 
Tym razem dalismy sobie spokoj z wyciaganiem spiworow, wiedzac ze wysiadka okolo 5 rano - to po ostatnich przezyciach. Zmarzlismy w konsekwencji troche.
Wypijamy herbate w przytulnym kantorku na dworcu, po niewielkim ok. 30 minutowym spoznieniu. Wystroj lokalu przyciaga wzrok, troche jak hurtownia herbaty ? setki opakowan opiera sie o sciane, portret wodza centralnie i obwieszczenie za szklem ? skopiowane i rozeslane do wszystkich stacji kolejowych: ?decyzja kompetentnego autorytetu usredniona cena herbaty wzrasta z 6 do 10 rupii?.
Nie robi sie jasno, wiec ciastka i jeszcze dwa kubki, jakies zdjatko dla pamieci.
Swita, bierzemy plecaki i w droge, najpierw do biura na kolei, po potwierdzenie - znizka na billet. Nic z tego zapomnielismy ze niedziela, mozna jutro ale biorac pod uwage ze Multan to jeden nocleg a po same bilety startuej sie 2-3 dni wczesniej mowimy sobie trudno. W tym miescie, co od pierwszych promieni slonca rzuca sie w oczy, kolory sa zdecydowanie cieplejsze, kurzu tez niestety wiecej niz w szaro ? blekitnej, gorskiej Quecie. Sprawa naszego hotelu nie zapowiada sie zbyt dobrze na poczatku. Odwiedzone przez nas maja cena srednio 2x wyzsza od spodziewanej. Ostatnie miejsce ? Taj hotel ma byc naszym wybawieniem. Przychodzimy, nie ma nikogo poza snietym straznikiem z dluga spluwa ktory powtarza tylko ? no room. Czekamy odpoczywajac 20 minut, zjawia sie portier ktory mowi ze sa jakies miejsca. Budza kolejnego chlopka ktory prowadzi na gore do zapyzialej nory i mowi danger, danger, idziemy dalej.
Drugi i ostatni wybor to izba dostepna prosto z zewnatrz ? przejscia miedzy budynkami.
Zostawiamy ladunek i kierujemy sie do centrum. Po drodze dziej sie duzo, ruch mimo wczesnej pory ogromny i jakos wiecej na nas patrza. Smrod towarzyszy nam od teraz do powrotu. Idziemy tymi uliczkami, jedna po drugiej, kazda ma swoja domene ? na przyklad ucinaja glowy i konczyny ptactwu hodowlanemu na naszych oczach, gory smieci wypelniaja pomieszczenia mogace byc sklepami. Zastanawia nas co sie dzieje jak zapakuja dokladnie te 10 czy 12 metrow szesciennych, zamykaja na powiedzmy ? jakis czas, czy wywioza troche. Oboje obstawiamy ze zostanie nietkniete i beda sypac obok. Bladzenie po labiryncie miast pakistanskich i gapienie sie na zycie ulicy jest tak samo egzotyczne, niesamowite i ciekawe jak ogladanie najznakomitszych budowli, czy smakowanie miejscowej kuchni. Szczegolow jest tu nieskonczona ilosc i wystepuja tak gesto ze nie wiesz gdzie patrzec. Na zamknieciu ulicy, pocieta przez zwisajace po drodze druty i krzywe slupy, rysuje sie sylweta wiezy ratuszowej z zegarem. Mijamy ja spokojnie skrecajac w strone jednej z kilku bram miejskich. Po lewej, w srodku miasta wypas bydla - gdzies w zaglebieniu, masa zebrzacych i spiacych bezladnie na skraju ulicy. Przed mauzoleum Sheikha Rukn-i-Alam ? patrona miasta, kolejna odslona. Wchodzimy do przedsionka i sluchamy dwoch dziadkow z bebenkiem i harmonia lezaca, spiewajacych fajne kawalki. Kawalki sa jeszcze fajniejsze gdy co chwila ochryplym glosem przetykaja do nas ? helo manyi, auuaaliiaakhaa(?)laaaaalalaa i helo manyi iuuuii.., sory ale brzmi zabawnie. Po wyjsciu ze srodka w jakies 15 minut okolo 14 poswiecamy dopadajacym nas co chwila ludziom. Podchodza pogadac troche, zamienic dwa zdania, zapytac jak sie miewamy, czy po prostu uscisnac dlon i powitac nas po swojemu, przemili sa. Rzecz ktorej chyba nie zamiescilismy jeszcze to fakt iz, KAZDEGO ? bez wyjatkow, dnia, odkad wjechalismy do Iranu, dostajemy cos od ludzi, z serca, za nic. Nie chodzi tylko o prezenty, raczej zaproszenia na posilek, herbate, podwiezienie pod same drzwi hotelu, zaproszenia do domow nieustanne, dokladanie do najskromniejszych zakupow roznych dodatkow, smakolykow, korzystanie z telefonu, odprowadzeniem gdzies, pomoca w czyms, i.., mozna tak wyliczac bardzo dlugo. Bez konca powtarzane - jestes gosciem w moim kraju, Rehmat ? gosc jest blogoslawienstwem od wszechmocnego Boga. Nie bedziemy powtarzac ze Polacy, czy ogolnie slowianie to ludzie goscinni, to stwierdzenie wywoluje juz u nas powazne zazenowanie. Tak sie zastanawiamy skad sie to wogole wzielo?, moze dawno temu?
Caly dzien i wieczor spedzamy na zewnatrz, oblatujac i zabytki i bazar. Kupujemy sobie po kawalku materialu co go tutaj na plecy zarzucaja, bardzo zreszta uzyteczna rzecz.
Wracamy w dobrym nastroju, nasze plecaki nie ruszane, wszystko na miejscu.
Jutro do wspanialego Lahore i na spotkanie z rodzina siostry naszego czlowieka z Pakistan Air Force. Wszystko w porzadku, wszystko idzie dobrze, naprawde dobrze.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Gusica
Gusica - 2006-12-13 06:14
A u nas po raz drugi tej zimy spadł śnieg i tak samo jak ten pierwszy szybko znikł. Poza tym to czuć juz okres przedświąteczny, w radiu już kolędują, po sklepach szał zakupów a w domu porządeczki.Fajnie się czyta i aż trudno sobie to wszystko wyobrazić. Całusy
 
 
wojtan
ania szewczyk wojciech świątek
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 181 wpisów181 208 komentarzy208 590 zdjęć590 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
15.11.2006 - 25.08.2007