Wjezdzamy w miasto i jedziemy tak 40 minut (16mln), potem jakis zapadly parking dla c?iezarowek i tak bardzo daleko od centrum jeszcze. czekamy na pana ktory bierze nas na busa - zatrzymujac go na autostradzie. Placi za bilety i nie ma gadania, potem wciska w nastepnego - do starego centrum, wielkie dzieki, na prawde.
Znajdujemy hotel i zapadamy w sen, pierwszy nocleg w lozku na trasie.
No to znalezlismy sie na poczatku szlaku dla obiezyswiatow, stad bedziemy jechac dalej i dalej na wschod.
Krotki internet, sprawdzenie polaczen na dworcu i idziemy na rybe.
Male zaskoczenie - juz nie z rozkolysanej na falach bosforu lodzi a ze zwyklych budek, nadal na szczescie wysmienite.
Stambul zmienil sie zauwazalnie od naszej ostatniej wizyty, ale nadal odbieramy go jako przyjemne miasto. Widzimy ze taksowki sa calkiem wymienione, muezini chyba ciszej spiewaja a naganiacze odpuszczaja za latwo i nie sa juz tak natarczywi, troche dziko ale teskno za tym. Oprocz tego ceny wyzsze o 100% Ataturk oddaj moje 100000000...
Plyniemy promem do azjatyckiego dworca kolejowego - nie ma niestety pociagu do Tatvan - gdzie chcielismy jechac (okolice jeziora Van).
Jedziemy do Ankary.