Zjechawszy z gor, nieopacznie odrzucilismy zlapanego w mig autostopa nie wiedzac ze jest nam po drodze. Postanowilismy posilic sie nieco, bo jak zauwazylismy - przynosi to szczescie, bez wyjatkow. Tak bylo i tym razem - za moment zabral nas ozlocony Grek Rosyjskiego pochodzenia. Trafilismy prosto na oplotki Egion. Dojscie do przystani promow zajelo nam ponad godzine, szczesliwie zdazylismy na ostatni kurs tego dnia odchodzacy o 17.