O osmej docieramy do Lwowa. Brat daje nam informacje o hotelu w znosnej cenie. Obijajac sie o wiekowe mury wpadamy na jednego starszego typka, ktory proponuje nam niesmialo mieszkanie u swojej znajomej. Za cene tego hotelu dostajemy stylowy pokoj w kamienicy w centrum. Ruszamy szlakiem wybitnej architektury- najpierw na polnoc,d o cerkwii Piatnickiej, klasztoru Onufrego. Pogode mamy wymarzona. Bez zbednych detali mozna powiedziec, ze przelecielismy w efekcie wszystko w stopniu wystarczajacym do posiadania "ogolnego pojecia". Podsumowujac Lwowskie ulice wydaly nam sie podobne do krakowskich. Najwieksze wrazenie zrobila na nas Orminska katedra.
Ruszamy na Cmentarz Lyczakowski, powstaly w koncu XVIII wieku. Schodzilismy kilka kilometrow roznymi alejkami przystajac przy Cmentarzu Orlat Lwowskich. Wracajac przypadkiem nawiazujemy rozmowe z chlopakiem miejscowym. Pokazal nam bezinteresownie pare miejsc, ktore ominelismy. Leza tam m. in.: Artur Grotger (malarz, do nagrobnej rzezby pozowala jego milosc), Zygmunt Gorgolewski (architekt opery- zszedl na zawal jak go nabrali, ze opera sie zawalila), Wladyslaw Belza (poeta, Kto ty jestes? Polak maly), Stefan Banach (matematyk, samouk, geniusz), Gabriela Zapolska i Maria Konopnicka. Zagladamy do bogato rzezbionej Kaplicy Boimow (wspanialy manieryzm). Wieczor spedzamy na rynku, a kolejnego poranka w strugach deszczu ze stanowiska nr 5 pod dworcem kolejowym ruszamy do Polski.