Dodaj swój komentarz
Treść*:
Podpis*:

* - pola obowiązkowe
   
Geoblog.pl    wojtan    Podróże    Dookola Azji    Mur dal rade
Zwiń mapę
2007
28
cze

Mur dal rade

 
Chiny
Chiny, Huanghua
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 37753 km
 
Dzis jedziemy na mur! Jedno z tych dziciecych marzen wypycha nas wczesnie na zewnatrz, nie zjadamy nawet porzadnego sniadania. W okolicy godziny 7:30 stajemy jeszcze przed wejsciem do podziemnego Pekinu , z jajczana bulka w dloni. Przedstawiamy sie jako studenci Technicznego Uniwersytetu w Szanghaju i kupujemy bilety za 50% ceny. Pod ziemia idziemy przed siebie sluchajac przewodnika "z urzedu" jak niebywala konstrukcja jest ta siec tuneli. Zdolne (miasto) pomiescic do 300000 ludzi, choc wtajemniczeni twierdza, ze calosc, poza zasiegiem zroku i wyobrazni szarego obywatela moze dac schronienie nawet 6mln osob (mniej wiecej ludnosc Pekinu w trakcie budowy). Tu odnoga na lotnisko, tu do Zakazanego Miasta, tam Tiananmen - wszystkie zamurowane. Tunel jak tunel, ale czego mozna sie spodziewac - obwieszona plakatami i propagandowymi zdjeciami betonowa rura... Plusem jest (no dobra...) nieregularne prowadzenie korytarzy - plynace zakrety, wzniesienia i spadki.
Szybko lecimy na metro i po dojechaniu na wlasciwa stacje znowu zmagamy sie z chinszczyzna, by znalezc autobus dalej. Wreszcie sie udaje, wsiadamy i po okolo 50-60km ladujemy w Huairou, gdzie oblepiaja nas taksiarze. Nie udaje sie wynegocjowac zadnej rozsadnej ceny, z reszta, z tego co wiemy (wbrew temu co mowia) jest lokalny transport do oddalonego o kolejne 40km Huanghua. Wojtek idzie na bazar po arbuza, a Ani w miedzyczasie udaje sie dowiedziec, ze nie powinnismy wysiadac (byc wysadzeni przez mila pania bileterke w rece tych streczycieli) a pojechac dwa przystanki dalej. Czekamy na autobus (wsciekli) wsrok nie milknacych, nachalnych sciemniaczy. Wreszcie wsiadamy i tam babeczka rysuje 3 znaczki na dloni Ani - tam mamy jechac.
Z taka informacja latwiej na przystanku i po 10 minutach siedzimy w rozklekot anym miniautobusie. Podczas jazdy teren wznosi sie wyraznie. Jestesmy, super, obieramy kierunek i po przejsciu kilkudziesiecio-metrowej tamy (na metr , bez barierek) stajemy naprzeciw bramki 2Y za wejscie - przypominaja nam sie nasi drodzy znajomi, kiedy t orok temu sforsowali podobna zapore wiec nie zwracamy uwagi i do przodu. Po krzykach i przepychankach Ania zwraca uwage ze tabliczka jest wbetonowana, a bilety to drukowane i steplowane szabloniki. Placimy... Na murze nie ma zywego ducha, mur wije sie do horyzontu, opada na lebi szyje z 500m, bysmy potem musieli wczolgiwac sie na gore jeszcze wyzsza. Sceneria urzekajaca, kazdy jej plan. Widac zarosniete, bardzo zniszczone fragmenty ale w zasiegu wzroku nitka sie nie przerywa. Idziemy w strone widniejacego na polnocy szczytu. zjadamy pr zytaszczonego arbuza na trzeciej wiezy upajajac sie smakiem i plenerem. Przechodzimy przez idealnie zachowana wieze, platforme bojowa i zaczynamy wspinaczke na baszte skad roztacza sie cudowny widok, pogoda dopisala. Tam przysiadamy na chwile, cisza nic nie maci spokoju.
Schodzimy druga strona, a tu u czola mostka stoi cwok gr uby i mowi, ze nie ma wyjscia - chce kasy. Pokazujemy mu palec i wracamy ta sama droga.
Wsiadamy w autobusik i wracamy w taki sam sposob, znacznie sprawniej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
wojtan
ania szewczyk wojciech świątek
zwiedził 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 181 wpisów181 208 komentarzy208 590 zdjęć590 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
15.11.2006 - 25.08.2007