Gdy dotarlismy do Pokhary udalismy sie poprostu naodpas.
Zjedlismy tony pysznych rzeczy i dowleklismy sie do naszego hotelu, nasz pokoj czekal pusty. A propos miejsca - Noble Inn w Pokharze to miejsce rewelacyjne za cene nicalych 3.5$ za dwie glowy. Lazienka z non stop ciepla woda, telewizorek, widok na gory, czysto jak w domu. Najlepszy hotel w jakim bylismy.
Po dojsciu na miejsce z pomoca wiarygodnych i precyzyjnych zrodel wyliczylismy ze ostatniego dnia przeszlismy 31 km - od Dobanu do Naya Pul.
Dobrze ze to zrobilismy po dzien po nas pogoda zepsula sie zupelnie i nie byloby szans na widoki, a najpewniej i dotarcie na miejsce. Caly trek, zamierzony na 10-12(Gorephani-Poonhill+ABC) dni, obrocilismy w 7 - to dzieki zlosci na Shive. Znani rozbojnicy gorscy z grupy "Daj na precla" (POZDRAWIAMY) przelecieliby to pewnie dwa razy szybciej.
Przez nastepne dwa dni byczylismy sie, spotkalismy sie z Alexem upewniajac sie ze nie bylo na co czekac. W pokojowych nastrojach pozegnalismy sie, co wiecej zasiedzielismy sie tak (z plecakami) ze wszystkie autobusy do Katmandu odjechaly.
Fart - lapiemy jakis przelotowy ok 21:00 (ostatni z ostatnich:)).