Na stacji zjawiamy sie ponad pol godziny przed odjazdem, a tam jakies 1000 osob oczekujacych wraz z 5000 tobolow. Oczywiscie nie jest latwo znalezc nasz wagonu, wydawalo sie nam ze bedzie to - tak jak na bilecie - nr2. Nic bardziej mylnego.
Szczesliwie znalezlismy sie w srodku wraz z reszta pasazerow, ktorzy wydaje sie organizuja przeprowadzke calego dobytku. To ile potrafia wcisnac w jeden wagon prawdopodobnie przewyzsza jego mase ), wypelnia kazdy wolny centymert szescienny.
Wywalczylismy przestrzen konieczna nam do podrozy przez 20 godzin.
Zaczelismy skupiac sie na tym co za oknem i co robia wspolpasazerowie.
Proba nerwow - pierwsze 100 km - Bolan Pass jedziemy przez 5 godzin.
Znowy trafilismy niezle. W osmioosobowym skladzie jest piatka doroslych i szesc lozek rozkladanych. Komitet wagonowy ustala sprawnie ze nalezy na sie po oddzielnym lozku i mamy pierwszenstwo wyboru. Dzieci (3) laduja na podlodze pomiedzy, na grubej koldrze. Czesc przedzialu tnie w karty i smieja sie bardzo, sklad nie jest ogrzewany wcale wiec nam sie zmarzlo troche.
1. Za oknem, czyli slow pare o nowych widokach.
Zdjeciowe kadry pojawiaja sie raz po raz. Niestety nie mamy miejsca przy oknie wiec Wojcio wypina dupsko i z pol-sklonu probuje je chwytac. Pejzaze gorskie szybko ustepuja rownina gdzie pojawia sie zielen i woda. Siedliska ludzkie chyba nie zmienily sie od czasow sredniowiecza. Domki lepione z glin, trzcina i bale tworza zadaszenie, osiolek i kozka. Brak pojazdow i maszyn rolniczych. Oblepione masa blota belki i szyby wklejone wprost przypominaja wioski Dogonow. Innym niesamowitym widokiem byly dla nas wysokie wrzecionowate struktury ktorych przeznaczenia nie moglismy sie domyslic. Z pomoca calego wagonu (otwartego) dowiadujemy sie ze to kominy wypalarni owych blotnych cegiel. Scenerie nie draznia zadnymi nowymi elementami, drutami czy antenami. Jest pieknie, prosto i malowniczo.
Bolan Pass jako atrakcja turystyczna jest moze leciutko przereklamowana. Duzo milsze dla oka sa mijane wioski.
2. W pociagu, czyli pierwsza podroz Kolejami Pakistanskimi - jak glosi slogan na bilecie - Symbolem Bezpieczenstwa i Szybkosci.
W tej klasie (ekonomiczna) brud jest odrzucajacy, pasazerowie syfia niesamowicie, po 20 minutach jazdy zamieciony pociag wyglada jak ulica. Szczytem samokontroli w tym procederze jest zmiana kierunku wyrzutu - za okno. W wagonie sa i inne atrakcje, czesto gasnie swiatlo i ciemnosc pochlania wszystko na kilka sekund lub minut niekiedy. Fajna sprawa jest mozliwosc zakupu roznego jedzenia na stacjach, juz mialem wystartowac po jakies precjoza ale zorientowalismy sie, ze bez wlasnego sprzetu dostaniemy w siatke i bedzie trzeba wybierac palcami. Raz na jakis czas - im blizej Multan tym czesciej - przez przedzial przetaczaja sie zebracy, zdeformowani, sunac powoli szoruja cialem podloge.
Poza czynnikiem ludzkim i jego wytworami niezla zabewe zapewnia sam pociag - czasem sie rozbuja w gore i dol dostajac takiej amplitudy ze normalnie rodeo i tak przez 30 sekund, wszyscy ciesza miche i my tez. Nie wyobrazalem sobie ze pojazd na szynach moze tak kolysac, slychac uderzajace zawieszenie. Ogolnie sama radosc a ludzie dbaja o twoj komfort(nazwijmy) i bezpieczenstwo jak moga - to tak w zwiazku z zazwyczaj odmiennymi opiniami o kolei w Pakistanie