We Wlodku wspinamy sie na skarpe z ktorej polyskuja kopulki. Mimo, ze miasto jest duze w obrebie wzniesienie ostal sie staroswiecki klimat. Wchodzimy od swiatyni do swiatyni, zaskoczeni ich liczba, podobaja nam sie te cebulki i zlocenia. Bardzo fotogeniczny motyw...
Zapisujemy w pamieci i na zdjeciach co piekniejsze obrazy, a zakupiwszy jedzenie i napitek zasiadamy na wyniesieniu przy piwku, lapiac ostatnie promyki slonca. Rosja i Ukraina maja te zalete, ze bez obcinania sie na wladze mozna napic sie piwa w milym (publicznym) miejscu. Wracamy na dworzec mijajac podchmielonych typow wypelzlych nie wiadomo skad, wielu ich teraz. Pociag pokaze sie ok.2 w nocy wiec czekamy przysypiajac na peronie. Gdy zjawil sie wreszcie, nie przewidziano chyba dodatkowych pasazerow na tej stacji - wszystkie drzwi pozamykane. Gdy zdenerwowani i niepewni metody otwierania drzwi probujemy z nogi, zjawia sie jakis gbur i otwiera wrota. Mamy 3,5 godzinki na lulu...