Hoi An - miasto wpisane na liste swiatowego dziedzictwa UNESCO - wypelniaja malownicze w wiekszosci parterowe kamieniczki. W oczy rzucaja sie zaklady krawieckie, ktorych tu cale mnostwo, agencje oferujace rozne przejazdy i wycieczki i tlumy przelewajacych sie drogami turystow. Szybko poczulismy sie tam jak w kurorcie wakacyjnym. Nie majac dzisiejszego wieczoru nic specjalnego do zrobienia z radoscia zasiedlismy nad kanalem ze szklanka piwa. Bliskosc wody dawala poczucie chlodu.
Zamowilismy u typka z hoteliku motocykl na 7:00 rano i kupilismy bilety na wieczorny autobus do Sajgonu.
Raniutko wyruszylismy naszym pojazdem we wskazanym kierunku, bez mapy.
Celem jest My Son - riuny swiatyn i palacow pozostalych z okresu panowania wladcow Czampy z VIIw. Miejsce oddalone jest od Hoi Anu ok. 50km. Cala jazda zaczyna sie wysmienicie, ruch na wiekszej drodze byl jednak tak absorbujacy, ze przeoczylismy zjazd nadrabiajac ze 20 kilometrow... Wracamy ta "obwodnica" mijajac inne male pojazdy i uciekajac przed wiekszymi. Wpadajac na boczna droge trzymamy stala predkosc co jakis czas machajac do mijanych i pozdrawiajacych nas ludzi i dzieci.
Z powodu naszego przeoczenia wczesniej jestesmy tylko chwile przed wycieczkami.
W dolinie otoczonej wzgorzami porosnietymi gestym, parujacym lasem, stoja resztki ceglanych, hinduskich budowli o bogatym detalu. Trzeba jednak zaznaczyc ze spodziewalismy sie czegos bardziej niezwyklego. Kompleks zapomnianego krolestwa podzielony jest na piec zespolow, z ktorych najwyzej dwa mozna nazwac okazalymi, reszta to zaniedbana ruina po wygladzie ktorej ciezko wyobrazic sobie dawny majestat.
Jest najwazniejsza grupa hinduskich swiatyn wiezowych - symbol sztuki Czampy.
Starozytni Czampowie uznawani sa za mistrzow budowania z cegly, mimo ze sztuka konstruowania technologicznie byla zacofana (bez zaprawy), na uznanie zasluguja detale. Z lekkim niedosytem wyszlismy, zabralismy moto z parkingu i pospieszylismy do Hoi Anu. Po drodze krewka mlodziez sciga nas na wlasnych sprzetach, wykrzykujac powitania, popisuja sie jazda na granicy rozsadku.
Udaje nam sie zdazyc na czas - do 12:00 i wymeldowac sie w pore.
Reszte dnia poswiecamy miastu. Penetrujemy zaulki, ogladamy co ladniejsze stare wille i swiatynie. Szczegolnie podoba sie nam Japonski kryty most. Relaksujemy sie po wszystkim w wiadomy sposob w sprawdzonym barze.
Wieczorem ruszamy do Ho Chi Minh City czyli Sajgonu. Przed nami 23 godziny jazdy.